wtorek, 11 marca 2014

Ile kosztuje nieobecność dziecka w angielskiej szkole ?

Dziś kilka słów o angielskiej szkole, a konkretnie o polityce jaka w niej panuje, kiedy mają do czynienia z nieobecnością dziecka.
Wszyscy posiadający dzieci w wieku szkolnym są już świadomi kar, które narzuca prawo brytyjskie na rodziców dzieci opuszczających szkołę.
Od września 2013 przepisy w tej kwestii znacznie się zaostrzyły. Zmiany te dotyczą wyjazdów na rodzinne wakacje w czasie trwania roku szkolnego oraz nakładania kar na rodziców dzieci, którzy nie dopilnują obecności dziecka w szkole. Ponadto wprowadzono limit nieobecności do 10 dni szkolnych.
Różnice pomiędzy angielskim, a polskim prawem edukacyjnym są znaczące. W Polsce nie raz zdarza się zabrać dziecko na kilka dni w czasie trwania roku szkolnego lub zostawienie dziecko w domu przy lekkiej chorobie.
W angielskiej szkole wygląda to jednak zupełnie inaczej. Dyrektor szkoły ma prawo odmówić udzielenia urlopu dziecku podczas trwania trymestru, zgoda może być udzielona jedynie w "specjalnych" przypadkach. Wyjazdy rekreacyjne, rodzinne, bez uzasadnionych powodów są w większości przypadków odrzucane przez dyrektora. Każdy przypadek rozpatruje się indywidualnie biorąc pod uwagę wiele czynników. Rodzice chcący zaoszczędzić trochę pieniędzy (a są to naprawdę spore kwoty, często ceny wycieczek, biletów lotniczych, itp.w wolnym czasie wzrastają nawet o 40%) planują wyjazdy poza dozwolonym czasem.
Zmiana prawa ma na celu poprawić frekwencje w szkołach, często jednak słyszy się o skrajnych, absurdalnych przypadkach. Kiedy zachoruje nam dziecko jesteśmy zobowiązani do powiadomienia szkoły pierwszego dnia rano, kiedy dziecko jest nieobecne. Znam jednak przypadki, kiedy szkoła namawia rodzica aby przyprowadził do szkoły nawet chore dziecko! Lekarstwo, a nawet antybiotyk może być równie dobrze podany przez nauczycielkę. Dziecko nie opuści zajęć, a szkoła będzie zajmowała czołowe miejsce wśród szkół z najwyższa frekwencją!
Chcemy zabrać naszą Julę na wakacje poza przerwą wielkanocną i przyznam szczerze, że byłam tym faktem bardzo zestresowana. Okazało się jednak, że jesteśmy w uprzywilejowanej sytuacji, gdyż prawo szkolenia obowiązuje w Anglii od piątego roku życia. Julia swoje piąte urodziny obchodzi w lipcu, więc zabierając ja ze szkoły nie złamiemy prawa i nie będziemy obciążeni grzywną, która wynosi £60 za każdą nieusprawiedliwioną nieobecność. Dla nas to ostatni gwizdek, aby polecieć gdzieś omijając busy half term czas.
Kiedy chcemy więc zabrać pociechę na kilka dni ze szkoły musimy do kosztów naszego urlopu  doliczyć ewentualną grzywnę! są to niemałe kwoty i chyba warto przekalkulować czy naprawdę warto ?



 













Julia ubrana :
Płaszcz - Zara
Sukienka - Gray Label
Leginsy - Mini Rodini
Trampki - Zara

23 komentarze:

  1. kurcze w szoku jestem! do czego statystyki mogą doprowadzić aby chore dziecko do szkoły wyganiać....a koszty tka jak piszesz wyjdzie na to samo gdy jednak wakacje zrobicie sobie kiedy jest ich pora.
    no i sie powtórzę co za nogi :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzieki kochana :) Dokładnie, nie warto zabierać poza wyznaczonym czasem, nie warto robić sobie kłopot i szkoda pieniędzy :)

      Usuń
  2. Mielismy niedawno taki przypadek: Pani na wywiadówce pyta się, gdzie złożyć podanie o przedwczesny urlop - bo oni lecą sobie wcześniej, bo taniej... Konsternacja. Pozwolenia nie dostała. Wiec załatwiła sobie papiery u lekarza...
    Ja uważam, ze słusznie, ze jest takie prawo, ze dzieci maja chodzić do szkoły, a nie jeździć na wakacje, bo taniej... U nas nie jest aż tak rygorystycznie. ALE jeśli wiemy, ze dziecko nie chodzi do szkoły i nie wiadomo, co się dzieje, możemy nawet straż miejska wysłać po ucznia. Grzywny tez są, jeśli dłużej nie chodzi.
    Ciekawi mnie, jak to jest, jak dziecko choruje więcej niż 10 dni???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz zupełną rację, mnie jedynie denerwuje fakt podwyższania przez biura podrózy i wszelkich przewoźników tak drastycznie cen na czas wolny.
      Na ironię losu lekarze w UK nie daja żadnych zwolnień lekarskich, a w szkole właśnie takich zwonien oczekują.
      Powiem Ci, że nawet nie wiem, bo nie słyszałam jak szkoła radzi sobie z taką długa absencją ?

      Usuń
  3. Słyszałam o tych płatnościach, bo tak się składa, że mam rodzinę w Anglii ;-) Właśnie przez te opłaty w styczniu nie mogli do nas przylecieć :-( Beznadziejne to prawo moim zdaniem. Poza tym powinni się lepiej zająć niskim poziomem nauczania, a nie frekwencją :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. rygorystyczne prawo, ale najgorsze, że w imię wolnej konkurencji nie mozna zabronić biurom podrózy i wszelkim przewoźnikom podwyższania cen w wolnym czasie.
      Jeśli chodzi o ten niski poziom nauczania to wydaje mi się, że to troszkę przesadzone i niesprawiedliwe wnioski. Osobiście jestem zadowolona ze sposobu i jakości nauczania, znajomi starszych dzieci mają również podobne odczucia.

      Usuń
    2. Nie wiem jaki jest system nauczania dzieci w wieku Twojej Julci, ale gimnazjum i liceum znam, bo kuzyn je tam kończył. Tabliczka mnożenia była dopiero w gimnazjum!! Obydwie szkoły skończył jako najlepszy uczeń nie poświęcając żadnego czasu na naukę. Wiedza jaką przywiózł z polskiej podstawówki starczyła mu w gimnazjum. Także jest niższy poziom. Nie ma co zaprzeczać polskie szkolnictwo daleko wyprzedza większość krajów. Nie twierdzę, że to dobrze, bo materiał jest przeładowany, ale w Anglii rzeczywiście jest o wiele niższy poziom.

      Usuń
    3. Osobiście moge wypowiadać się jedynie na temat nauczania tych maluszków i tak jak pisałam jestem bardzo zadowolona :) W Anglii nauka w późniejszym okresie jest bardziej sprecyzowana i nakierowana na konkretne zainteresowania dziecka. W Polsce nasza ogólna wiedza jest na bardzo wysokim poziomie. Nie przekonam się ile nauki jest w angielskim gimnazjum, ponieważ za rok wracamy do ojczyzny i moje dzieci będą musiały uczyć się dużo :) Pozdrawiam

      Usuń
  4. nie wiedzialam ze tak ostro
    choc moje starsze dziecie od trzech lat nie opuscilo jeszcze ani jednego dnia szkoly-takie ambitne :)
    Na cale szczescie dla nas jej rok szkolny konczy sie 31 maja takze bez uszczerbku dla edukacji mozemy pozwolic sobie na wakacje w tanszym okresie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super, tylko pogratulować takiej ambitnej i pilnej pociechy :)
      My lecimy za dwa tygodnie, za kilka miesięcy bedzie już bardzo trudno wybrać się na taki dłuższy urlop, pomijając oczywiście wakacyjny sierpień.

      Usuń
  5. oooo matko normalnie jestem w szoku...bo jak można kazać rodzicom przyprowadzić chore dziecko - dla mnie nie pojęte....i to jest jakiś absurd, aby płacić za nieobecność dziecka tyle pieniążków.... dziwne

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja już się przyzwyczaiłam i nawet zrozumiałam to rygorystyczne prawo. Chociaż naginaanie i nakłanianie do przyprowadzenia chorego dziecka to juz przesada ! Na szczęście w takim wypadku rodzic po prostu może odmówić i zostawic dziecko w domu.

      Usuń
  6. To moze dlatego dzieci angielskie chodza chore do szkoly a nie jak juz nieraz czytalam zeby sie hartowac a tylko polskie siedza w domu?A z tym poziomem nauczania to wydaje mi sie mit?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hartowanie hartowaniem, ale kiedy dziecko jest przeziębione ( nie mówię o jakimś małym katarku) powinno zostać kilka dni w domu!
      Dokładnie uważam tak samo, niski poziom nauczania to tylko niesprawiedliwie wyciągnięte wnioski i opinie, których nie popieram. Jestem zadowolona z jakości nauczania w ang.szkole, tak jak i wielu moich znajomych :)

      Usuń
    2. Tez uważam ze poziom nauczania jak na razie jest wysoki. Mam dwie Córeczki 5 i 7 lat. Starsza płynnie czyta po angielsku i po polsku. Zna tabliczkę mnożenia, sprawnie dodaje i odejmuje do 100. Zna wszystkie kontynenty, potrafi opowiedzieć jak gąsienicą zmienia sie w motyla, w tym roku zajęli sie Afryka. Liznęli ułamki i Córka zna sie na zegarku. Zobaczymy jak bedzie pozniej ale jak na 7 letnie dziecko to moim zdaniem robią bardzo dużo. Młodsza córka tez czyta. Takie książeczki proste bez problemu. Sylabami po polsku tez daje rade. Liczy sprawnie- dodaje i odejmuje do 20. W tym roku uczyli sie o robakach i roślinach. Polskiego uczą sie w polskiej szkole i ja staram sie mowic do Nich tylko po polsku- moj facet nie jest Polakiem.

      Usuń
  7. Jeszcze mała nie chodzi do szkoły a juz mnie tej system denerwuje! Ze Anglicy sie na to godzą!! Ehhh
    Zapraszamy do nas :)
    www.nelusiovo.blogspot.co.uk

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej! Kochana ja mam teraz olbrzymi kłopot ze szkołą - NIENAWIDZE DEBILNYCH ANGLIKÓW I!!! Nie chce klnac bardziej bo to o mnie świadczy ale gdybym mogla napisałabym tu potok przekleństw na ich GŁUPOTE!!!!
    Wiesz co....mamy szkołe 5 min od domu spacerkiem i DEBILE nie chcą przyjac nam tam dziecka bo NIE MAJĄ MIEJSC!! Słuchaj 14 osob z Olgi grupy bez problemu sie dostało...z innego przedszkola wszystkie - dla mojej córki NIE MA MIEJSCA! Rejestrowana byla w terminie i ...po 5 min od wysłania wniosku dostalam odpowiedz - POCAŁUJCIE SIE W DUPE - NIE MA DLA WAS MIEJSC! I to bylo przed 15 stycznia!!! Odwoływalismy - byłam na pieprzonym spotkaniu z bandą angielskich staruchów ktorzy NAS OLALI! Efekt? Dziecko nigdzie nie jest zapisane bo wysyłają ją do SZKOŁY KOSCIOŁA ANGLIKAŃSKIEGO ( debile!!!!!) choc my jestesmy katolikami i oni to widzą - maja na to wyrąbane! Ciekawe czego żadnemu muslimowi nie proponują koscioła ang. tylko nam - białym:( wiesz...mysle ze po raz pierwszy mamy do czynienia z dyskrymiancją i rasizmem! Nie wiem co dalej robic....szukam kogos kto pomoże mi walczyc i udowodnic ze nami gardzą - z całego naszego miasteczka tylko moje dziecko nie dostało miejsca w jedynej u nas szkole.gnoje wysyłają ja 2.5km od domu do ichniejszej szkoły KOSCIELNEJ!!! Przepraszam Cie za te obrzydliwe wyrazy ale od 2 miesiecy z nimi walczymy , póki co bez powodzenia - nie wiem jak sie to skonczy :( Najchetniej bym stad wyjechała bo nienawidze Anglików i ich debilnych pomysłów ale w PL nie udało sie...zostaje szukac innego kraju do życia:( Buziaki i udanego meksykańskiego urlopu !!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No hej Kochana, kurcze beznadzieja :((( Nie zrozumiem nigdy tych ludzi, zasad i toku ich myslenia. To jest naprawdę nie fair i tak jak piszesz jawna dyskryminacja. Nie dość, ze macie tak blisko to jeszcze Olga ma już swoich znajomych, a u tak małych dzieci to naprawdę ważne. Wybierając przedszkole jestes przekonany, ze dziecko bedzie chodziło do szkoły należacej do przedszkola ( tak było w naszym przypadku) lub w bliskiej odległosci.
      Niestety nie pociesze Cię, moja przyjaciółka, która wyprowadziła się na wieś, jakies 2h drogi od Londynu miała identyczny problem. Jej córeczka nie dostała miejsca w szkole, gdzie chodziła do przedszkola. Pisała odwołania i nic, była na spotkaniu z"szanowną komisją", mówiła, że porażka, żadne argumenty nie przemawiały do nich, znowu odmowa :( Dyrektorka szkoły zapewniała, że jest 1 na liscie oczekujacych, a tu nagle miejsce znalazło się dla jakiegos angielskiego dziecka! Ona była wściekła i mimo, ze od września minęło juz sporo czasu, ona nadal liczy na miejsce w tej szkole i nadal jest pierwsza na liście, ileż można :(
      Kochana, nie wiem co mozesz jeszcze zrobic, to chyba walka z wiatrakami i tak jak Londyn jest jeszcze w miarę liberalny i otwarty na rózne kultury i narodowosci tak juz reszta Anglii to totalny rasizm!
      Mam jednak nadzieję, że uda Ci się, nie poddawaj sie, może upartośc i wytrwałosc w końcu dadzą Wam miejsce.
      Nie dziwie też się, że myslicie o zmianie kraju, należymy juz do tego emigracyjnego pokolenia, które nie boi się zmian i ciągle próbuje znaleźć swoje miejsce na ziemi.

      Usuń
    2. To mnie nie pocieszyłas - widze ze wszedzie to samo:( Przerąbane z tą szkołą - nie wiem co my zrobimy:(
      Ale bede sie odwoływac non stop gdzie tylko moge - pewnie tak zleci mi 2 lata i Olga i tak bedzie musiala zmienic szkołe z primary na junior;-) brak słów tak jak piszesz, do nich nie przemawiaja zadne argumenty...wiesz jak nie poslesz dziecka do szkoły to zasłaniając się jego dobrem bedziesz miec potęzne problemy...ale jak argumentowałam tę debilną kościelna szkołe własnie dobrem dziecka to mają to w d...:( nigdy juz nie uwierze ze Anglikom zależy na dobru dziecka!!!
      Udanego i bezpiecznego urlopu - wrzuc czasem fotki tego raju na insta - pozdrowienia!!!

      Usuń
  9. Znam to od podszewki, pracowałam jako nauczyciel w Angielskiej szkole całkiem niedawno, tylko mniej się wtedy placiło, i tak spora liczba dzieci wyjeżdżała na wcześniejsze wakacje.

    OdpowiedzUsuń
  10. A co w tym zlego. Ja pamietam absurdalne przypadki ze szkoly,jak jeszcze mieszkalam w szkole, gdzie dzieci mieisacami nie chodzily do szkoly!
    W UK przede wszystkim bezpieczenstwo dzieci jest priorytetem,.a majac do czynienia z tak wielka wielokulturowoscia - po prostu wszystkich traktuje sie tak samo. Osoby,ktore pracowaly w angielskiej szkole chociaz tyle powinny wiedziec. Ile to razy,jak dziecko bnie pojawialo sie w szkole,zastanawialyscie sie,co sie moglo stac. ja osobiscie za kazdym razem-to sobie przeanalizowywyuje z roznej perspekltywy. I tu nie chodzi o frekewecje,coby szkole w dobrym wietle postawic. SAFEGUARDING przede wsyztskim!

    OdpowiedzUsuń
  11. Mam pytanie czy ta kare to obojga rodzice placa osobno np.po 60f czy razem bo nie rozumie moze ktos cos wie z gory dziekuje

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam, na szczęście nie miałam jeszcze takiej sytuacji, dlatego mogę jedynie napisaĆ to co sama przeczytałam. Kara jest naliczana za jeden dzień nieobecności dziecka 60f, to jest całkowita kwota. Nam osobiście udało się porozmawiać z nauczycielka i dyrektorką szkoły, ktora wydała pozwolenie na wyjazd. Mam nadzieje, że Wam również uda się wybrać z dzieckiem bez ponoszenia dodatkowych kosztoow.

      Usuń