Dla Julci była to pierwsza wizyta w Wesołym Miasteczku w Chorzowie, jeśli chodzi o mnie to naprawdę jest mi trudno sobie przypomnieć, kiedy byłam tam ostatni raz. Pamiętam jednak bardzo dobrze to uczucie, kiedy rodzice zapowiadali sobotni lub niedzielny wypad do Wesołego Miasteczka. W Chorzowie wszystko było naj - najfajniejsze karuzele, największe młyńskie koło, karuzela z największymi samolotami ( pamiętam ten strach, że któryś z nich się urwie ) najfajniejszy kucyk i robione z nim zdjęcia ( chociaż mina na moich fotkach nigdy nie wyglądała zbyt szczęśliwie ;) ) najlepsze lody i kanapki mojej mamy, które nigdzie nie smakowały tak dobrze :)
Jeszcze kilkanaście lat temu Wesołe Miasteczko było piękną wizytówką miasta, dziś z dawnej świetności pozostały wspomnienia i pordzewiałe, stare karuzele. Brak w nim radości, odgłosów zabawy, dbałości o najmłodszych, wesołych, kolorowych postaci zabawiających nasze dzieci, a przede wszystkim widać brak gotówki i sponsorów, dzięki którym można np. zakupić nowe karuzele.
Dla moich dzieci chorzowskie Wesołe Miasteczko prawdopodobnie nie będzie miało żadnego znaczenia sentymentalnego, ale i tak jestem pewna, że jeszcze tam wrócimy.
Spędziliśmy bardzo fajny dzień z najbliższą rodzinką, chociaż upalna pogoda nie pozwoliła skorzystać ze wszystkich atrakcji. Zdjęcia robione telefonem, więc niestety gorsza jakość.
 |
Tańce z Antosiem :) |
 |
Sandały El Pomelo, jeszcze nie raz o nich wspomnimy :) |
 |
Mała "samochodziara", nie przegapiłam żadnego autka ;) |
 |
Jest i najmłodszy... |
Julia ubrana :
top - Zara
szorty - Kids on the Moon
sandały - El Pomelo
kapelusz - H&M